Cześć :)
Poprzedni post o moich ulubieńcach zamieściłam chyba w listopadzie. Nadszedł więc czas by podzielić się z Wami kolejną listą kosmetyków, po które sięgałam w ostatnich kilku/kilkunastu tygodniach najczęściej, i po które z pewnością sięgnę ponownie gdy je zużyję.
1. Dove Hair Therapy Damage Solutions Intensive Repair czyli ekspresowa maseczka do włosów. To już moje chyba trzecie lub czwarte opakowanie. Bardzo dobrze nawilża, łatwo się spłukuje, przyjemnie pachnie. Po jej zastosowaniu moje włosy lepiej się rozczesują, są nawilżone, miękkie i lśniące. Jedna z lepszych masek/odżywek do włosów jakie używałam.
2. Farmona Sweet Secret szarlotkowe masło do ciała. Uwielbiam kosmetyki tej firmy. Zawsze gdy przyjeżdżam do Polski chętnie kupuję kosmetyczne nowości, jak i sprawdzone, ulubione produkty takie jak np. peeling do ciała karmel i cynamon. Po szarlotkowe masło sięgałam w ostatnim czasie bardzo często. Używam go na zmianę z masłami TBS, bo choć pachnie obłędnie to stosowane codziennie może trochę męczyć. Dla wrażliwszych nosów zapach może być nawet zbyt intensywny. Dodatkowo utrzymuje się na skórze bardzo długo, co osobiście bardzo lubię. Konsystencję ma idealną, łatwo się rozprowadza, szybko wchłania i dobrze nawilża. Dla mnie super :)
3. Banan to zdecydowanie mój ulubiony owoc, więc chyba nikogo nie zdziwi, że gdy w TK Maxx (w UK) zobaczyłam cukrowy peeling do ciała o zapachu banana i kokosa musiałam go mieć. Nazwa The Somerset Toiletry Company niestety nic mi nie mówi (a Wam?). Peeling ma przyjemny zapach, bardzo dobrze ściera martwy naskórek, po jego użyciu skóra jest gładka i miękka. Poza tym jest mega wydajny.
4. Zalotkę do rzęs Ellen Tracy kupiłam również w Tk Maxx i tak jak w przypadku powyższego peelingu nazwa firmy mówi mi niewiele, a właściwie nic. Nie znam żadnego jej kosmetyku. Zalotkę kupiłam, bo tej, której do tej pory używałam szczerze nie znoszę i potrzebowałam nowej. Ta zalotka jest genialna! Jej kształt jest bardzo dobrze dopasowany do kształtu oka, łapie rzęsy tuż u nasady i świetnie je podkręca. A co najważniejsze efekt utrzymuje się bardzo długo. Znakomicie współgra z moim ulubionym tuszem Max Factor False Lash Effect w wersji niewodoodpornej, ale także z innymi ( MF False Lash Effect wodoodpornym, Maybelline One by One czy Maybelline The Colossal Volum'express). Zdecydowanie jest to najlepsza zalotka jakiej używałam. Cena: 4 funty.
Na poniższym zdjęciu widać efekt jaki daje zalotka. Moje rzęsy są krótkie i proste. Dlatego w moim przypadku użycie zalotki jest koniecznością, bo żaden tusz nie jest w stanie podkręcić ich na tyle by wyglądały dobrze. Wiem, że dla niektórych z Was efekt może wydawać się marny, ale dla mnie to naprawdę wiele i ja jestem zadowolona.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvTORdT3BHICIGdIuaIfZRKa5aR2S5OWSANhtJbfJRO-TeIs5dD3Q3AW5EHhRGZC3Yl5kOr1S7vywwrZQslT1nGGj5J4PTC3Q8U3AjLJG8z-La_K3sLcNRIvw-2okZ3DlX7MChioIFSrw/s1600/catsaavvvbbbbb.jpg)
5. Pomadka L'Oreal Color Riche Collection Privee by Eva's. Bardzo często po nią sięgam, pasuje do większości makijaży. Więcej o tej pomadce pisałam w tym poście <klik>
6. Rozświetlacz theBalm Mary-Lou Manizer zna chyba każda miłośniczka makijażu. Nie spotkałam się jeszcze z negatywną opinią na temat tego kosmetyku. Chyba każdy go uwielbia. Uwielbiam także ja! ;) Moja recenzja: tutaj.
7. Bdellium Tools Studio Line #945. Pędzel przeznaczony do konturowania. Idealny do bronzera, rozświetlacza czy różu. Ja nakładam nim dwa pierwsze produkty i muszę powiedzieć, że sprawuje się świetnie. Na pewno niedługo pojawi się na blogu jego recenzja.
Posiadacie któryś z powyższych produktów? A może są Wam zupełnie obce? Dajcie znać :)
Edyta
Mam podobne rzęsy jak ty i bez zalotki nie wyobrażam sobie makijażu. Piękne otwiera oko, po jej użyciu po prostu widać, że je mam :) Odżywkę Dove też lubię, to niewątpliwie jedna z lepszych odżywek :)
OdpowiedzUsuńAle ta zalotka daje super efekt! Ja mam jakąś szajską, nie działa tak fajne :(
OdpowiedzUsuńświetni ulubieńcy :) rzęsy super po użyciu zalotki, chociaż ja sama to nie posiadam, bałabym się przytknąć to do oka ;D
OdpowiedzUsuńW moim przypadku niestety zalotka to konieczność :(
UsuńEfekt po użyciu zalotki jest zdecydowanie widoczny, po mojej nie widzę różnicy więc wylądowała na dnie szafy :)
OdpowiedzUsuńile ja bym dała za taki peeling :)
OdpowiedzUsuńwow! zalotka jest świetna!
OdpowiedzUsuńJa z kolei uwielbiam kokosa i nie wiedziałam o istnieniu takiego peelingu:D Oj kusi kusi:D
OdpowiedzUsuńKokos i banan to świetne połączenie, bo peeling pachnie obłędnie :)
UsuńUwielbiam mary lou, jeden pedzelek Bdellium tools też mam;)
OdpowiedzUsuńJa mam ochotę na więcej pędzelków Bdellium :)
UsuńA ja zalotki się boję ;) hehehe, nie wiem czego dokładnie ale nie będę dokładać tego ustrojstwa do moich rzęs ;) ale u Ciebie efekt świetny!
OdpowiedzUsuńNo zalotka dsje super efekt. Tego mi trzeba! :)
OdpowiedzUsuńszarlotkowe masło do ciała jest także moim ulubieńcem:)
OdpowiedzUsuńPachnie tak, że chciałoby się je zjeść ;)
UsuńZainteresowała mnie pozycja nr 3, a tu kurcze niedostępna w PL :/
OdpowiedzUsuńNo niestety :( Prawdę mówiąc nawet nie wiem czy gdzieś przez internet można go kupć :(
UsuńBardzo fajna zalotka :) A Mary-Lou Manizer jest na mojej wishliście ;)
OdpowiedzUsuńUlala, zalotka dała świetny efekt!
OdpowiedzUsuńUwielbiam zalotkę i używam jej w zasadzie przy każdym malowaniu się. Z w/w produktów znam Dove maseczkę, kiedyś jej używałam bardzo chętnie, ale teraz przestawiłam się na inną pielęgnację :)
OdpowiedzUsuńCiekawi ulubieńcy, ten rozświetlacz Mary-Lou to moje małe kosmetyczne marzenie. Chyba sobie go sprawię na urodziny, ale to dopiero w czerwcu, lub jak w końcu znajdę pracę.. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie powodzenia w szukaniu pracy! :)
UsuńZalotka robi dużo dobrego z Twoimi rzęsami :)
OdpowiedzUsuń